Nadpis tego obrazu niedostatecznie objaśnia przedstawioną na nim scenę, bo nie obejmuje w sobie okoliczności, przy jakiej ową białość spostrzeżono i o zapachu się przekonano.
Wedle opisu samej legendy błogosławiona Jadwiga nosiła na głowie welon czyli zasłonę po ukochanej swej siostrzenicy Elżbiecie Landorfowej Turyngii także w poczet świętych, policzonej, która ją poprzedziła do grobu, bo zmarła w roku 1231. Otóż ten welon, którym właśnie twarz zmarłej była zakrytą, chciała zachować ksieni Gertruda jako podwójną pamiątkę po matce i ciotecznej swej siostrze. Poleciła zatem zakonnicy Wacławie, aby go z twarzy matki zdjęła i w inną chustkę obwinęła jej głowę. Po zdjęciu welonu okazały się usta zmarłej otwarte i wtedy rozszedł się zapach, o którym nadpis obrazu wspomina, i pokazała się nadzwyczajna w ciele białość. Właśnie działo się to przed pogrzebem, kiedy Sta Jadwiga jeszcze na marach była złożoną. Rysownik zaś połączył to z samą ceremoniją złożenia ciała do grobu co i Freytag w rękopisie Hornigowskim za nim powtórzył.
Grób a raczej grobowiec (nie sepulchrum, ale tumba, tumulus), który na obrazie przedstawił, jest prostą kamienną skrzynią. Otacza go duchowieństwo, zakonnice, służebne księżnej i ubodzy. Tych ostatnich Freytag opuścił w swoim rysunku. W ręku zmarłej widzimy raz jeszcze owo ze słoniowej kości wyrzeźbione Boga-Rodzicy wyobrażenie, do którego szczególne za życia miała nabożeństwo.
W przedstawieniu tej sceny na drzeworycie z r. 1504 około grobu Śtej Jadwigi same tylko widzimy zakonnice. Nie masz tam ani ceremonii pogrzebowej, ani cisnących się do ciała kaleków.